piątek, 16 stycznia 2015

Nowy podział obowiązków... czyli zmiany, zmiany, zmiany...

Nie pomagały prośby i groźby. Nic nie dawały moje złości i wściekłości. Nawet wizja rozwodu nie wpłynęła na małżonka. Nic nie pomagało, a teraz wymogła to sytuacja.
Otóż Małżonek zaczął się udzielać przy dzieciach.
Nie to, że wcześniej się nie udzielał, ale zawsze jego wygoda była na pierwszym miejscu.
Owszem zmieniał pieluchy praktycznie od 2 dnia życia Filipa. Karmił, gdy tylko Fifi zaczął jeść stałe posiłki. Ogółem robił przy Filipie wszystko, ale tylko, gdy miał czas i ochotę, wszystko oprócz wstawania w nocy. Pamiętam, jak zapewniał mnie, że gdy przestanę karmić piersią, to on z chęcią będzie wstawał. No i stało się, przestałam karmić, a zbiegło się to z przenosinami Fifula do jego pokoju. Nawet, gdy pierwszej nocy, położyłam niańkę po swojej stronie, zażądał, żeby była po środku, bo on też musi mieć ogląd na sytuację. On będzie wstawał. 
Nie wstał ani razu.
Nie liczą się te zaglądania, gdy i tak już był na nogach, bo wychodził do pracy. Najlepszym argumentem było to, że ja, już w ciąży przecież, wstaję do toalety, to mogę przy okazji zajrzeć do dziecka. Ale co z sytuacjami, gdy Fifi się budził i płakał? A no, budził się Fifi, budziłam się ja, a Tatuś spał w najlepsze.
To samo było z usypianiem. Ok, jak karmiłam, to Fi zasypiał przy piersi, ale potem? Potem zaczął zasypiać sam i w końcu korzystałam z wieczorów, aż do czasu, kiedy coś mu się odmieniło i zażyczył sobie towarzystwa. I znów Małżonek uznał, że najlepsze jest moje towarzystwo. I tak kwitłam przy łóżeczku niejednokrotnie do 22. 
A teraz?
Teraz sytuacja wymogła na nas troszkę inny podział obowiązków. Nie jest on może sztywny i stały, niektóre rzeczy mamy konkretnie przypisane do siebie, a niektórymi się wymieniamy, ale nie wszystko jest na mojej głowie. Nie ma już wymówek, że nie chce mi się albo zaraz. Ma być zrobione i trzeba zrobić. Jak to mówią, nie ma, że boli. I tak, na przykład, Mężowi ciężko nakarmić Zosię, ale, jak jest w domu, to raczej on karmi Filipa. Usypianie dzieci też się pozmieniało. Ja ogarniam Zośkę, M. Filipa. A cała reszta jest ruchoma. Jako, że Zosia jest zupełnie inna niż Fifi i nie zasypia mi tak ładnie przy piersi, potem trzeba ją dolulać i doprzytulać więc możemy to robić na zmianę lub kto akurat ma więcej siły albo zwyczajnie ma wolne ręce i jest w pobliżu. Do Filipa też zdarza się Mężowi w nocy wstać, gdy ja zasnę na tyle mocno, że na czas się nie wybudzę. Czasem w nocy też przejmuje lulanie Zosi, gdy tą dopadną gazy bądź żałości. Co prawda, do przewijania i przebierania garnie się mniej niż w przypadku Filipa, ale to jest chyba spowodowane większą ruchliwością Zośki, jak podrośnie może mu się odmieni. Ogólnie, przy dwójce dzieci liczy się czas wykonywania zadań więc nie ma odkładania. Ja to, ty to i jakoś leci, a nie, zrzucanie na mnie, bo ja mam wtedy do zrobienia coś innego.
Widzę też, że czuje się w tej sytuacji troszkę przytłoczony, ale ja też, a skoro są to nasze wspólne dzieci, to musimy ten najtrudniejszy okres przejść razem wtedy wszystko pójdzie łatwiej i łatwiej ogarniemy nową sytuację. Jak pojawił się Fifi też nie było łatwo (przynajmniej z tamtej perspektywy, teraz myślę, że to była pestka;), a we dwójkę daliśmy radę. Nawet wtedy potrafiliśmy się kłócić, a teraz nam na to brak sił;) W kupie siła, a nas jest już czwórka więc będzie dobrze.



A jak już jestem przy chwaleniu Małżonka, to zapomniałam dodać, że powoli staram się go wprowadzić też w tajniki domowych obowiązków. Jak na razie bardzo dobrze idzie mu obieranie ziemniaków, ale jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że następna będzie umiejętność opróżniania i ładowania zmywarki, a w przyszłości może nawet pobieżne zbieranie zabawek. Wszystko jednak powoli, żeby nie przeciążyć zbytnio i nie zniechęcić do dalszej nauki...

PS. A dziś akurat była taka noc, że Małżonek nie raczył mi pomóc przy dzieciach i w najlepsze pochrapywał. Nie wiem czy to w ramach przeprosin czy czegoś innego postanowił mi zrobić prezent. Kupił mi krem na rozstępy... Problem w tym, że ja rozstępów nie mam... No, chyba że on je jednak widzi... Muszę się sobie lepiej przyjrzeć...

11 komentarzy:

  1. Najważniejsze, że pomaga. A mężczyzna ma prostą obsługę-trzeba chwalić żeby rosło jego ego i żeby się nie zniechęcił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam wrażenie, że na mojego to działa odwrotnie, że jak pochwalę, to potem obrasta w piórka i obnosi się z tym jednym sukcesem;) Ale próbować warto;)

      Usuń
  2. Super, że udaje się podział obowiązków. To bardzo ważne, bo łatwo można utknąć w stereotypie "matki-Polki", która wszystko robi sama... A mężczyzna spokojnie poradzi sobie ze wszystkim obowiązkami, jeżeli jest inaczej - to chyba szuka wymówki ;). Pozdrawiam całą Waszą czwóreczkę, Zosia cudna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie tak zapuszkowałam się przy Filipie, wszystko sama i sama i potem, już w ciąży z Zosią nie miałam znikąd pomocy. No, ale się skończyło, teraz sama wszystkiego robić nie będę;)

      Usuń
  3. Dokładnie! Powoli acz skutecznie co by się mężus nie zniechęcił i co ważniejsze - nie przemęczył :) Bo jeszcze ci dojdzie obowiązek masowania jego obolałych części ciała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powolutku, powolutku i nawet nie zauważy, że mu przybywa obowiązków;)

      Usuń
  4. U nas momentami nie było wyjścia...trzeba było się dzielic aby zaspokoic potrzeby obu dzieci...choc nie powiem, małż bardzo mi pomaga w ogarnianiu domu. wstyd przyznac ale ja mam dwie lewe ręce. za to w kuchnia to moje królestwo...teraz już na tyle daje sobie świetnie radę, ze mogę ich zostawic w trójkę i pójśc z koleżanką na kawę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oby u nas było tak samo. Na razie 90% obowiązków w domu należy do mnie, zobaczymy jak będzie, mam nadzieję, że to się zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja to budziłam swojego i wstawał ale potem wypracowaliśmy inny system i mam nadzieję że się spełni przy następnym :)
    Męża trzeba chwalić potem rośnie w oczach i pomaga chętniej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Achh Ci faceci :) Mam nadzieję że my wypracujemy swój podział i nie będzie wymówek. Obym nie miała po porodzie znowu anemi bo marnie to widzę przy dwójce :)

    OdpowiedzUsuń