poniedziałek, 15 lutego 2016

"Już nie niemowlaczek" kontra "prawie trzylatek"...

Jeszcze całkiem niedawno byłam zdania, że nie ma przeproś, bezdyskusyjnie, niemowlak jest o niebo mniej obsługowy od 2,5-latka. Niemowlaczek najpierw większość czasu przesypia, potem leży, potem siedzi, potem przemieszcza się nieporadnie, powoli. Nawet jak troszkę jęczy, to przecież w końcu zasypia i jest spokój... Najpierw pięć razy na dzień, potem cztery, trzy, dwa... Dni z Zosią w domu, to były wczasy. Wszystko powoli, z małą towarzyszką przy boku, spokojnie.
Dwu-, trzylatek wymaga zdecydowanie więcej uwagi. Trzeba mieć na niego oko non stop. Pomysłowość takiego szkraba przechodzi ludzkie pojęcie, miliard pomysłów na minutę... najróżniejszych, niekoniecznie mądrych. Ba, przeważnie strasznie głupich, ale co począć, trzeba włączyć funkcję oczu dookoła głowy i pilnować, pilnować, pilnować. Prócz tego u takiego dwulatka pojawia się nuda. Zwykłe dyndanie nad głową nie wystarcza, trzeba uruchomić szare komórki i wymyślać zabawy, atrakcje, rozrywki. Bo nudzący się dwulatek, to marudzący dwulatek, a to jest jeszcze gorsze niż marudzący niemowlak. Dodajmy do tego trajkotanie bez przerwy i mamy komplet. 

Ale z czasem niemowlaczek przestaje być niemowlaczkiem. W teorii zdarza się to po skończeniu przez niemowlaczka roczku, a w praktyce, gdy dziecko zaczyna chodzić, kojarzyć, kombinować. No i się zaczyna. Dzieciaczek wie już co do czego, potrafi domagać się tego, czego w tym momencie chce, nie uznaje odmowy. Gdy do tego ma w domu wzór do naśladowania w postaci starszego rodzeństwa, to mamy przechlapane. 
Zośka już jakiś czas temu zaczęła wymagać zdecydowanie więcej uwagi. Ba, zaczęła wymagać dużo, dużo więcej uwagi niż jej starszy brat. Zaczęła chodzić dużo wcześniej niż Fifi, podpatrywała jego i usiłowała naśladować. Nieporadnie więc wymagała ciągłego pilnowania. Uciekała, właziła wszędzie, wszędzie sięgała, wspinała się, grzebała. Była przy tym bardziej skoordynowana niż Fi na podobnym etapie więc patrzyłam optymistycznie w przyszłość, bo wiedziałam, że trzeba ten okres przeczekać. Ale to nie wszystko. Taki rozgarnięty "już nie niemowlaczek" zaczyna sterować naszym życiem bardziej, niż nam się to wydaje, jest zazdrosna, domaga się swego, a w dodatku przechodzi coś takiego, co śmiało mogę nazwać przedwczesnym buntem dwulatka. Nie można na nią nie zwracać uwagi, bo wymusza ją na nas krzykiem, nie uznaje sprzeciwu i nie toleruje wymagania czegokolwiek, na co nie ma ochoty. Nie ma mowy o negocjacjach, bo niby jak negocjować z dzieckiem, które jeszcze chwilę temu było niemowlakiem. Jesteśmy w kropce, bo żeby uzyskać chwilę spokoju, ciszy czy snu, musimy ustępować, a to się niejednokrotnie kłóci z naszymi zasadami.

Dwu-, trzylatek natomiast to już inna historia. Po pierwsze mówi, a to podstawa porozumienia. Można próbować się jakoś dogadać, choć z doświadczenia wiem, że nie zawsze to działa. Po drugie chodzi stabilnie, na własnych, pewnych nogach, nie trzeba patrzeć na każdy krok między meblami, nie trzeba uważać pod nogami, bo nawet potrącony się nie przewróci, z kanapy też raczej nie zleci sam z siebie, można zostawić w zasięgu jego nóżek taborecik czy krzesełko i mieć nadzieję, że nie skończy się to tragedią. Po trzecie, potrafi się czymś zająć i można mu wymyślić takie zajęcie, przy którym nie rozniesie całego mieszkania, gdy spuścimy go z oczy. Po czwarte, nie trzeba go targać na rękach czy w wózku, gdy chce się wyskoczyć po cukier do sklepu. Wystarczy ubrać i idziemy, w miarę szybko, w miarę sprawnie. Po piąte, chodzi do przedszkola, a to daje nam trochę odpoczynku od siebie i zatęsknienia. To potrzebne nawet matce i dziecku.

I można tak sobie pisać. Zalety, wady, to co fajne, co uciążliwe, co przyjemne, a z czym trzeba się mierzyć. I wszystko pięknie ładnie, "już nie niemowlaczek" kontra "prawie trzylatek", trochę w stronę jednego, za chwilkę w stronę drugiego, raz jest lepiej, raz gorzej, ale przecież i tak większość czasu mamy dwójkę na raz i wtedy te wszystkie moje przemyślenia można sobie wsadzić pod buty. Bo gdy dwójka takich ancymonków zbierze się do kupy, to zwyczajnie nie ma czasu na zastanawianie, trzeba zakasać rękawy i opiekować się, wychowywać, przytulać i kochać aż im wszystkie te okresy przejdą, miną, odejdą do wspomnień.

A prawda jest taka, że pisząc to niby zestawienie, zdałam sobie sprawę z tego, że każdy ten okres trzeba przetrwać, ale i każdy z tych okresów ma swoje dobre strony, za którymi będziemy tęsknić, gdy on przeminie. Ba, patrząc na Zosię, jaka jest malutka, trajkocząca, nieporadna, ja już tęsknię za okresem, gdy Fifi był takim bobasem, a oglądając zdjęcia sprzed roku, łezka mi się kręci za malutką, świeżo urodzoną Zosią. To daje do myślenia, każe zastanowić się, czy za tym okresem, który jest teraz też będziemy tęsknić. A, no będziemy więc się nim cieszmy. Bywa ciężko, bywa uciążliwie, ale prawda jest taka, że wtedy, prawie trzy lata temu, dwa lata temu czy rok temu też bywało nam ciężko, a teraz nie pamiętamy tego co nas męczyło, a tylko ocieramy łezkę w oku na wspomnienie tego co było fajne, słodkie, przyjemne.

Morał z tej historii jest taki, korzystajmy z tych chwil, bo one naprawdę szybko przemijają. Cieszmy się, angażujmy w zabawy, twórzmy z dziećmi piękne wspomnienia. Starajmy się wyciągać z tego wszystkiego jak najwięcej pozytywów, to naprawdę pomaga przetrwać gorsze momenty. Ja się tego uczę, coraz lepiej mi wychodzi i bardzo mi z tym dobrze.

8 komentarzy:

  1. O tak. Zgadzam się z tobą. Każdy wiek ma swoje plusy i minusy, i skupiajmy się na plusach, a nie minusach. ja sobie tego życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój Syn jest teraz na etapie "już nie niemowlaczek". Trzeba za nim krok w krok chodzić i wymuszanie i furie tez przerabiamy. Ciągle mu powtarzam, że jak by mi powiedział o co mu chodzi to by nam obojgu było łatwiej :) Ale jak czytam co napisałaś to każdy wiek ma swoje i pewnie jeszcze będę tęsknić za ta jego nieporadnością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to, to... Pamiętam, jak się wkurzałam, gdy Fifi był na etapie wymuszania, ale jeszcze nie potrafił powiedzieć czego chce... Teraz mam to samo z Zofią ;)

      Usuń
  3. Otóż to. Każdy okres trzeba po prostu przejść i tyle :) Ja bym chętnie pobawiła się znowu w pieluchy :) Moja sześciolatka, uczennica jest juz taka samodzielna..... Brakuje mi czasem takie niemowlaczka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzeba mieć nadzieje, że przejdzie i kolejny będzie lepszy:-)

    OdpowiedzUsuń