poniedziałek, 22 lutego 2016

Sen dziecka... złudne nadzieje...

Przy dzieciach, a przynajmniej przy moich dzieciach, jest tylko jedna rzecz pewna. Pewniejsza nawet niż podatki. A mianowicie to, że sen dziecka nigdy nie jest niczym pewnym i raczej o planowaniu sobie czegoś w oparciu o wyżej wymieniony można zapomnieć. Prawie trzy lata niewyspania pozwoliły mi w końcu choć trochę się z tym pogodzić, czasem nawet się z tego śmiać i przestać wiecznie starać się coś z tym zrobić. Zwyczajnie tak jest i co byśmy nie robili, zwyczajnie tak pozostanie. Miejmy nadzieję, że do pewnego czasu, ale lepiej na ten czas nie czekać, bo będzie się dłużył i dłużył, a my popadniemy we frustrację. Lepiej sobie tego oszczędzić i korzystać z tego, co zostało nam dane czyli z tych ochłapów snu, jakie rzucają nam dzieci. Drzemeczki po godzinie, po dwie, czasem po trzy, ale to już zdecydowanie rzadziej, od czasu do czasu noc z jedną pobudką, ale tych też było tyle, że mogę je zliczyć na palcach jednej ręki... Przespanej nocy nie miałam odkąd urodził się Filip. Prawie trzy lata.

I niby fajnie, człowiek jest pogodzony ze swoim losem, czasem odgania się rano od natrętów w nadziei dospania, ale zaraz i tak wstaje, pomruczy pod nosem i zabiera się za swoją robotę. Wieczorem czasem załamuje ręce, gdy plan filmowy legnie w gruzach, bo Zofia za nic w świecie nie chce spać w łóżeczku. Czasem małżonek dostaje sms'a coby przywiózł posiłek, bo męczybuła jęczy i kwęczy, a spania zaliczyć nie chce mimo, że ostatnie parę dni spała po dwie godziny. Bo dzieciaki czasem dają takie złudne nadzieje, podpuszczają, dają się pocieszyć, że idzie lepsze, żeby potem tarabach, znienacka odwalić cyrk do kwadratu. 

Bo jak inaczej nazwiecie sytuację sprzed dwóch tygodni. Jedna pobudka i to koło 5 nad ranem, potem przebudzenie koło 8 i spanie do PRAWIE 10. Jedno i drugie, i Zosia i Filip. A my z Szanownym siedzieliśmy w salonie i baliśmy się ruszyć, żeby nie zakłócić tej ciszy. Potem chodziliśmy przymuleni z nadmiaru snu i spokoju. Aż do następnego wieczora, nocy, poranka, a nawet następnego dnia. Dzieciaki pokazały nam, gdzie możemy sobie wsadzić swoje nadzieje i udowodniły nam, kto tak naprawdę rządzi w naszym domu. 

Albo Zosiowe drzemki po trzy godziny, żeby któregoś dnia, bez wyraźnej przyczyny olać spanie na prawie tydzień, ale za to jęczeć, kwęczeć i marudzić, a potem wiercić się nocami i kopać tak, że chodziłam z siniakami na rękach. 

Albo Filipie spanie do południa, budzenie go do przedszkola, uwagi pań, że przychodzi późno i potem nie śpi, bo jak wstaje koło 9 obudzony, to ciężko, żeby znów zasnął koło 12. Aż do czasu, gdy w końcu Zośka też postanowi rano pospać... wtedy można być pewnym, że Fifi przyczłapie do sypialni o 6 rano z radosnym okrzykiem "Zosia, śpisz?"


 Mówię Wam, dziecięcy sen to tajemnica i co byśmy nie robili, to nie wpadniemy na pomysł, co kieruje naszymi dziećmi, że śpią albo nie śpią. Wydaje się, że zmęczone, że będą spały (ja bym spała), a one kicają, wiercą się, wydzierają, marudzą. A gdy najmniej się tego spodziewamy, gdy mamy plany, gdy nie chcemy, żeby spały, wtedy padają jak muchy i śpią, śpią, śpią. Na przykład teraz, miałam pisać tego posta, a co chwilę biegam do Zosi, która powinna spać, przynajmniej, jak ją odkładałam wyglądała na nieprzytomną, a budzi się co chwilę i jęczy. 
A to, że raz na jakiś czas pośpi dłużej... To nic nie znaczy... Jutro równie dobrze może wstać o 5... Pogódźmy się z tym, bo inaczej oszalejemy. Kiedyś na pewno nadejdzie dzień, że się wyśpimy, że dzieciaki zaczną spać dobrze. A jak nie będzie im się śpieszyć do takiej zmiany, to je zostawimy na tydzień u dziadków i wyjedziemy na wczasy się wyspać... A co ;)

5 komentarzy:

  1. Och jak wiem o czym mówisz. Ostatni weekend - Hanek odmówiła jednej z dwóch dziennych drzemek, budziła się o 5.30, po to tylko, by zaraz tylko na rękach funkcjonować. A ja głupia jeszcze się łapię, że mi się planować chce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w każdy weekend niespodzianki. Ile razy coś zaplanowałam, to Zośka zasnęła, albo nie chciała spać, a jak tylko wsiedliśmy w samochód to padła i jeździliśmy godzinę, żeby się wyspała, albo nie chciała spać cały dzień, żeby usnąć o 17... Cuda wianki ;)

      Usuń
  2. dziecięcy zegar biologiczny jest z zupełnie innej bajki, dopiero się kształtuje, wbrew pozorom dzieci lubią rutynę...może nie śpią bo coś tę rutynę dnia codziennego złamało np, posiłek o innej porze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam ;) Raczej nie śpią, bo niespanie jest elementem ich rutyny ;)

      Usuń
  3. Nie ma to jak w niedziele wstać o 5 rano:-)

    OdpowiedzUsuń