środa, 7 października 2015

Bobasa w samochodzie czyli dramat w pięciu aktach...

Ostatnimi czasy mamy z naszą małą Zofią pewien kłopot. Biorąc pod uwagę nasz tryb życia i odległości, jakie pokonujemy, to dość duży problem dla nas wszystkich, a podejrzewam, w szczególności dla samej Zosi. Otóż, Zośka nie znosi jazdy samochodem. To znaczy, ciężko powiedzieć, ale fakt jest taki, że w większości przypadków, gdy gdzieś jedziemy Zosia drze się w niebo głosy. 

Czasem jest chwilka spokoju, czymś się zajmie, coś ją zahipnotyzuje czy weźmie sobie coś do pochrupania, ale w zdecydowanej większości zafiksuje się na swoim "nieszczęściu" i daje nam to głośno do zrozumienia. Próbuję wszystkiego, zabawki, smakołyki, śpiewy, wygłupy. Wszystko, co działało na Filipa, na Zosię działa dwie minuty. Czasem aż mi się robi niedobrze, bo gapię się gdzieś na boki i wyłazi choroba lokomocyjna. Zośka nic, jak ma się drzeć, to się drze. Czasem po jakimś czasie, a czasem zaraz po zamknięciu drzwi, wpada w jakiś amok.

Nie wiem, już co wymyślić. Zofia jeździ z tyłu ze mną, tyłem do kierunku jazdy, Filip też tak jeździł i aż takich histerii nie urządzał. Wiadomo, dzieciom zdarzają się różne humorki, ale to co wyczynia Zosia stało się już rutyną. Zastanawiałam się, może przekręcić fotelik przodem do kierunku jazdy, może złości się, bo nie widzi reszty podróżników, a my ze sobą rozmawiamy, ale to kłóci się z moim zdrowym rozsądkiem. Może dołożyć jej na tył Filipa, we dwójkę może będzie im raźniej, ale wtedy, gdy zacznie swoje koncerty, to już nic nie będę w stanie zrobić z przedniego siedzenia. Może nie taki fotelik? Coś na to poradzić musimy, bo przecież siedzieć z nią w domu non stop nie będziemy, a ostatnio problemem staje się nawet dojechanie na działkę 3 kilometry za miastem.

Wiele czytałam o takich problemach u innych. Zdarzają się dzieci, które nie znoszą jazdy autem i już, z czasem im przechodzi. Ostatnio nawet znajomym zdarzyła się jazda na wczasy zagraniczne z rozwrzeszczaną czterolatką na pokładzie i też nie wiedzieli o ją nagle ugryzło. Ja też nie wiem, co gryzie Zośkę, zgłupiałam doszczętnie, zwłaszcza, że jeszcze jakiś czas temu specjalnie zabieraliśmy ją na przejażdżkę, żeby odbębniła popołudniową drzemkę. Teraz o zaśnięciu nie ma mowy. No chyba, że jest to padnięcie z wyczerpania, ewentualnie kimnięcie, gdy wracamy do domu po zmroku. No a raz na jakiś czas zdarza się jazda z uśmiechniętym bobasem i wtedy głupiejemy już całkiem, bo przywykliśmy do wrzasków.


A jak jest u Was? Dzieciaki się uspokajają w samochodzie czy raczej szaleją? A może znacie jakieś sposoby na spokój w aucie? Przyjmę każdy, bo za miesiąc wybieramy się na wywczas i jakoś musimy dojechać na miejsce.

14 komentarzy:

  1. Uuu, to rzeczywiście problem. Nasza jakoś konkretnie nie szaleje, choć wielką fanką jazdy też nie jest. Zaśnie w samochodzie tylko jeśli jest pora jej drzemki. Na czuwaniu przejedzie około 40 minut a potem zaczyna się marudź. Czasem też przeradza się to w histerię, ale chyba nie tak jak u was. Co działa na uspokojenie Anki? zarzucę swoim postem: http://matkadebiutujaca.blogspot.com/2015/08/anka-w-aucie-czyli-niezbednik-rodzica_19.html. Ale klucze najczęściej na chwilę ratują sytuację. Wiadomo, że na bajki i piosenki jeszcze za mała. U nas czasem był dłuższy spokój gdy siedziała z przodu, ja z Lulką wtedy z tyłu. Jakoś tak wiecej widziała bo i mnie i trochę tatuśka kierowcę. Jazdę tak konkretnie na noc rozważaliście? Kurczę, więcej pomysłów nie mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nam wyjdzie ten wywczas, to doba hotelowa będzie się zaczynała od 16 więc tak ciężko utrafić z jazdą w nocy;) A piosenek i bajek wcale bym nie wykluczała, ostatnio zauważam coraz większe zainteresowanie tą formą rozrywki;)

      Usuń
  2. Najgorsze co możesz zrobić to obracać fotelik, a tym samym montować go nieprawidłowo. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Kierunek jazdy nie ma tu najmniejszego znaczenia. Mówię Ci to jako mama dziewczynki, która również nie znosi jazdy samochodem.
    Wiem, że to niepedagogiczne ale u nas bez tabletu z bajkami ani rusz ;)

    P.s. Czy fotelik ze zdjęcia jest odpowiedni dla Twojej Córeczki? Nie chcę się czepiać ale jakby coś to nie zabezpieczy jej dostatecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego też nie chcę go przekręcać;) I chyba zabiorę następnym razem i tabet do auta;)
      A co do fotelika, to Zosia tak jakoś dziwnie na tym zdjęciu wyszła. Dziś jeszcze się przyjrzałam, jak ona w nim siedzi i ładnie się wpasowuje. To jest fotelik niby od 6. miesiąca, Zośka skończyła 9, a do tego jest sporą dziewczynką.

      Usuń
  3. Moja córka zawsze zasypiała w czasie drogi....Nawet dziś, mimo, że ma sześć lat, jeśli jest bardzo zmeczona to w drodze zasypia :) Współczuję ciężkich podóży autem, bo nie ma nic gorszego niż znudzone, zapłakane dziecko w małym aucie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Z Filipem lubiłam jeździć samochodem, bo wtedy odpoczywałam. On siedział cicho, oglądał widoki albo spał, a ja miałam troszkę spokoju;) Z Zosią jazda mnie męczy strasznie...

      Usuń
  4. Mój Synek na początku zawsze od razu zasypiał, potem zaczęły się histerie - sprawdziły się zawieszone zabawki na rączce nad drzwiami, które majtają się w te i z powrotem no i zdjęte zagłówki, żeby mógł widzieć lepiej co dzieje się za oknem :)) jak do tej pory pomaga a mamy już prawie roczek :)) i mam nadzieję, że pomagać nie przestanie ;))
    pozdrawiamy serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam nadzieję, że u nas minie, że to tylko taki okres, bo jeszcze w maju przejechaliśmy 400 km z jednym postojem i jakoś nas dzieciaki nie zamęczyły. Teraz jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić;)

      Usuń
  5. Oj nasza Hania po mieście okej, zanim pojechaliśmy nad morze - 400km, jezdzilismy raczej na krótkie trasy do 30km i było spoko...
    ale podróż nad morze to był koszmar. jeszcze pierwsza czesc gdy wyjechaliśmy o 5 rano, wytrzymala 350km,a by przed samą miejscowością zwymiotować.
    Droga powrotna to koszmar przez męką. Ujawniła się choroba lokomocyjna...
    Za to gdyby nie zdrowotne aspekty - to Hania uwielbia podróżować...a w nowym foteliku gdy widzi drogę cieszy się jeszcze bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My na Mazury w maju, też 400 km, zrobiliśmy bez problemu. Potem zaczęły się cyrki. I to dużo potem...

      Usuń
  6. U nas to samo bylo okazalo sie ze dziecko ma chorobe lokomocyjna i poprostu zle sie czuje.My nie meczymy dziecka jak nie musze to nie jezdze.Na wakacje jezdzimy blisko nad jezioro zeby dzieci nie meczyc.Przeraza mnie dziecko siedzace razem z kierowca.To niebezpieczne jest. Lepiej kupic wieksze auto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zosia nie wygląda mi na chorą. Często zaczyna krzyczeć, jak tylko zamknę drzwi, żeby innym razem przejechać całą drogę z uśmiechem na ustach.

      Usuń
  7. Dzieci bardzo różnie reagują na jazdę autem. Kiedyś byłam przekonana, że w większości jazda samochodem uspokaja je i wprowadza w sen. Niestety nie do końca jest to prawdą... Mój Oli również miał okres, w którym przejazdy nawet krótkie były trudne. Minęło. Teraz problemem jest tylko to, że najchętniej nie siedziałby w foteliku a za kierownicą :) jak tata oczywiście

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas ze starszym jest podobnie;) Jak tylko zostawimy otwarty samochód, to od razu ląduje za kierownicą;)
      A co do Zosi, mam nadzieję, że jej też przejdzie;)

      Usuń