piątek, 16 października 2015

Polityka prorodzinna w wykonaniu pewnej znanej instytucji...

Jak pewnie każdy, kto miał do czynienia z szacowną instytucją odpowiedzialną za wypłaty zasiłków wie, że z nimi nie ma żartów, że czekają tylko na najmniejsze niedociągnięcie, na najmniejsze potknięcie, na najmniejszy błąd. Och, wtedy to już nie ma przeproś, nie ma tłumaczeń, nie ma wybaczenia, albo pogodzimy się z orzeczeniem szacownej instytucji albo wylądujemy w sądzie. Instytucja jest państwem w państwie, ma swoje prawa, z nikim się nie liczy, nikogo nie szanuje, jest dinozaurem w naszym, szybko rozwijającym się świcie. A niestety od instytucji bardzo wiele w naszym życiu zależy, zwłaszcza, jeśli chodzi o finanse. Ja niestety wpadłam w pułapkę instytucji i miałam dwa wyjścia. Albo spuścić głowę i pogodzić się z faktami, albo nie odpuścić i spotkać się z nimi w sądzie. Wybrałam drugą opcję.

U mnie rozbiło się o przeoczenie terminu o przyznanie dodatkowego zasiłku macierzyńskiego. Sprawa dotyczyła chyba dwóch dni. No i co, no i nic. Według instytucji przepadło, moja wina, nie należy się, mogę się pożegnać z pieniędzmi. I nie jest ważne, że minęło dopiero trochę ponad 4 miesiące, a mi należy się rok. Według nich, nie należy się i już. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że swoimi sprawami nie zajmuję się ja, osobiście. Ja , jako że w trakcie macierzyńskiego zobowiązałam się nie pracować, wszystkie swoje sprawy powierzyłam mężowi i księgowej, i to właśnie oni, a w zasadzie księgowa, tego terminu nie dotrzymała. Tłumaczyła się, że program jej nie podpowiedział, że powinna to załatwić, najwyraźniej będzie musiała pomyśleć o zmianie programu na coś bardziej profesjonalnego (http://finka.pl/). Próba poradzenia się pracownicy instytucji, pani w okienku, która z założenia powinna być dla nas, a nie my dla niej, skończyło się tym, że zostałam wprowadzona w błąd, doradzono mi coś, co i tak nie miało racji bytu, zostało odrzucone i przepadła mi szansa odwołania, mogłam skierować jedynie sprawę do sądu. Tutaj jednak wolałam zaufać profesjonalistom.

Nie wiem, jak zakończy się moja sprawa, toczy się już 6 miesięcy, jedna sprawa już była, czekam na kolejną. Zasiłek oczywiście jest zawieszony. Ja mam za co żyć, firma działa, nie została zawieszona, jak było mi radzone swego czasu, ale strach pomyśleć co, gdy te pieniądze są dla kogoś bardzo ważnym elementem domowego budżetu. A znam różne przypadki. Jednej pani instytucja zakwestionował zatrudnienie, ponieważ według nich było fikcyjne, bo nikt nie zatrudniłby kobiety w ciąży. A wiem, że to z fikcją nie miało nic wspólnego. Kobieta została bez grosza przy duszy. A u nas? Gdy byłam w ciąży, na zwolnieniu, nachodzili moich pracowników, wypytywali czy aby na pewno nie bywam, nie pracuję, szukali haka. Nie znaleźli. Ale dwa dni spóźnienia wystarczyło, by uprzykrzyć mi życie. Podobno kobietom należy się roczny macierzyński... Ale już nie wtedy, gdy w natłoku obowiązków przy dzieciach, zapomni o jakiś kwitach.

Jeśli miałabym radzić coś komuś, kto znajdzie się podobnych tarapatach. Nigdy, przenigdy nie idźcie do instytucji po poradę. Wprowadzą Was w błąd, prosto na minę. I wiem to nie tylko z własnego doświadczenia. Mi kazali pisać odwołanie do sądu, który nie istnieje. Odwołanie z miejsca trafiłoby do kosza, a mój termin by przepadł. A rada, żeby pisać wnioski o macierzyński w ratach? To też od pani z okienka. O zawieszaniu działalności firmy, zwalnianiu pracowników nawet nie wspomnę, bo ich nie posłuchałam... Więcej kwiatków opowiadał mi prawnik. On dość często zmaga się z problemami ludzi, którzy przez zbytnie zaufanie do instytucji wylądowali w sądzie.
I każde pismo odwoławcze niech pisze prawnik. Wystarczy jedno niefortunne sformułowanie i leżycie. To samo w sądzie, trzeba się gryźć w język, bo jedno źle wypowiedziane zdanie może wpłynąć na końcowy efekt. Lepiej powierzyć swój los w ręce kogoś, kto się na tym zna niż potem płakać.

Mi teraz pozostaje wierzyć, że w sądzie sprawy potoczą się po mojej myśli i będę miała powód, by choć trochę zmienić zdanie na temat polityki prorodzinnej w naszym kraju. Teraz dla mnie to dno. I jedna pani z drugą panią mogą się w telewizji licytować co to mi dadzą, ja im nie wierzą. Moje dzieci nic od szanownego państwa nie dostają, nie należy im się, i dobrze, ja nic nie chcę. Ale ten cholerny zasiłek nie wziął się z nieba, to są moje odkładane pieniądze właśnie na ewentualność urodzenia dziecka i do jasnej cholery, on mi się należy... Nie zależnie od terminu składania kwitka. To tak, jakby komuś instytucja odmówiła wypłaty wypracowanej emerytury, bo o dzień się spóźnił z wnioskiem...

23 komentarze:

  1. Tak myslalam ze te wizyty u prawnika i sad rozchodza sie o ZUS i wlasna firme na macierzysnkim. To standard w Polsce. Znam dziewczyny ktrore majac wlasna firme musza odlozyc decyzje o drugim dziecku bo na dzis nic by nie dostaly od panstwa.
    Zycze wytrwalosci. Trzymam kciuki zebys wygrala z glupim systemem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet nie liczę na cokolwiek, gdybym kiedyś zdecydowała się na trzecie dziecko. Ale też od tej pory będę stawała na głowie, żeby płacić jak najmniejsze podatki.

      Usuń
  2. eh życzę Ci by wszystko się potoczyło zgodnie z planem - niestety często walka z takimi instytucjami to jak wojna podjazdowa!

    OdpowiedzUsuń
  3. Żalu nie rozumiem. Wszystkich obowiązują te same przepisy. Skoro nie dotrzymałaś terminu to nie wina ZUSu tylko Twoja. Kwestia podejścia do udzielania informacji i ich rzetelności to już inna bajka, choć ja na swój ZUS nie narzekam, szybko, miło i fachowo.
    Nie mniej jednak powodzenia w sądzie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja bym pociagnela do odpowiedzialnosci ksiegowa.

      Usuń
    2. W tym rzecz, że nie ma czegoś takiego jak termin składania wniosku o zasiłek macierzyński czy rodzicielski. Jest owszem, termin składania wniosku o urlop rodzicielski do pracodawcy, ale ja nie mam pracodawcy. Przepisy są w tej kwestii niejasne... Ale o tym dowiedziałam się już po fakcie, od prawnika. To jedno.
      Drugie to to, że zasiłek macierzyński należy się każdej matce, która odprowadzała składki, a ja te składki odprowadzałam jak najbardziej. Nigdzie nie ma mowy o wnioskach i terminach. Wniosku życzy sobie ZUS, żeby mieć dokument że taki fakt miał miejsce, nie ma tego w przepisach.
      A żal mam o to, że zostałam okłamana, wprowadzona w błąd i odebrano mi jakąkolwiek szansą naprawienia niedopatrzenia, które, jak się potem okazało, niedopatrzeniem nie było. Cała sprawa w sądzie nie toczy się o to, czy popełniłam błąd czy nie, tylko o interpretację przepisów, które, jak już pisałam, są niejasne i często przez ZUS interpretowane na niekorzyść petenta.

      Usuń
    3. A księgowa zostanie pociągnięta do odpowiedzialności, gdy zawiedzie sąd. Współpracuję z nią już dobrych parę lat, nie chciałam stawiać sprawy na ostrzu noża, myślałam, że uda się załatwić wszystko jednym podaniem. Miałam taką nadzieję.

      Usuń
  4. Wystarczy poczytać stronę ZUS.pl by nawet laik wiedział co zrobić. Jak to nie jest potrzebny wniosek? Przy samozatrudnieniu do zasiłku macierzyńskiego potrzebne są wniosek, oryginał aktu urodzenia dziecka i zaświadczenie ZUS Z-3b. By otrzymać dodatkowy zasiłek macierzyński oraz rodzicielski ponownie trzeba złożyć wnioski najpóźniej ostatniego dnia pobierania podstawowego oraz dodatkowego zasiłku macierzyńskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam tą stronę wystarczająco dyżo razy, żeby wiedzieć, że nie ma tam słowa o wniosku i terminie jego składania. A jeśli chodzi o akt urodzenia, to potrzebny jest odpis.

      Usuń
    2. Chyba jednak o parę razy za mało. Cytat ze strony ZUS.pl "Warunkiem wypłaty zasiłku macierzyńskiego za dodatkowy okres jest wystąpienie przez osobę pobierającą zasiłek macierzyński  z odpowiednim wnioskiem do płatnika zasiłku przed rozpoczęciem korzystania z zasiłku macierzyńskiego za dodatkowy okres." A może to tylko w "moich internetach" jest a w Twoim już nie? I właściwie o co chodzi, o termin, o to że pani źle poradziła, masz żal czy nie? Z tego co piszesz to trudno coś wywnioskować. Roczny macierzyński nie jest obowiązkowy więc jeśli nie wnioskowałaś o cały od razu to o kolejnym należało ZUS powiadomić. A księgową lepiej zmień jeśli takich podstaw nie ogarnia.

      Usuń
    3. Po prostu napisałam post o swojej sytuacji i tyle. A chodzi mi o brak możliwości naprawienia błędu, czy to mojego czy księgowej. I o to, że osoba kompetentna do udzielenia mi informacji wprowadziła mnie w błąd. Tyle.
      A co do informacji umieszczanych w internecie, może faktycznie ją pominęłam, ale naprawdę wydaje mi się, że zasięgnięcie informacji u źródła jest najlepszym sposobem. Jak się okazało, nie w moim przypadku.
      A księgowa popełniła błąd, każdemu się zdarza. Stało się. Nie należy jej z tego powodu linczować.

      Usuń
  5. Jednak ja sie nie zgodze jesli chodzi o te terminy bo mi babeczka w zus powiedziala ze lepiej jak sie idzie na roczny maciezynski zlozyc wniosek odrazu i dostawac 80% zeby wlasnie pozniej nie przegapic terminu.Moj ksiegowy bardzo skrupulatny pilnowal dat az do przesady bo jak zanioslam l4 w ciazy 2 dni po terminie to dostalam zasilek 25% mniejszy za ten miesiac spozniony.Wina ksiegowej i troche twoja bo powinnas od razu przypilnowac.Mi zakwestionowano zatrudnienie i tez mialam wstrzymany zasilek.Ja sama pisalam pisma z pomoca Pani z zus.Tylko ja sie dowiedzialam kto konkretnie zajmuje sie moja sprawa i kto za nia odpowiada i ta kobita mi pomagala.wyplacili mi po 4 miesiacach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I w tym też jest problem, bo mi pani w ZUSie powiedziała, że nie można wnioskować o całość... I to właśnie pani, która poradziła mi, jak napisać podanie, to podanie odrzuciła... W dużej mierze właśnie o to mam żal, ale do siebie też, bo mogłam lepiej wszystkiego pilnować...

      Usuń
  6. Wystarczy wejsc na jakakolwiek stronke czy wpisac w googlach haslo zasilek macierzynski i wszystko pisze co i jak co mozna a co nie i w jakich terminach Kazda kobieta to wie tylko Ty nie wiedzialas i zganiasz na babke w zus.Kwestionowanie zatrudnienia czy podwazanie prawdziwosci prowadzenia dzialalnosci to jedno a to ze nie dotrzymalas terminu to drugie.Teraz prawnik Cie naciaga bo nie masz szans na wygrana.Dalas ciala i tyle.Siedzisz na necie piszesz bloga instagram itp.a jesli chodzi o zasilek to nie mialas czasu poczytac bo natlok obowiazkow przy dzieciach? Prosze Cie dziewczyno lepiej sama przed soba przyznaj sie ze zawiodlas i nie trac kasy na sad bo nie masz szans

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Internet, wiarygodne źródło informacji... Pracownik ZUS może wygadywać co chce, ważne, że w internecie napisali...
      A ja na nikogo nie zwalam, jeśli już to na własną księgową, bo to ona była odpowiedzialna za kontakty z ZUSem, chciałam to załatwić właśnie tak, jak się załatwia, a kolejnym krokiem jest właśnie sąd. A piszę, jak jest. Nie usprawiedliwiam się dziećmi. Przegram, trudno, płakać nie będę, księgowa ma ubezpieczenie... i tak wyjdę na swoje. Chodzi mi tylko o zmarnowany czas i nerwy.

      Usuń
  7. Terminy terminami ale księgowa podpisując z tobą umowę ponosi odpowiedzialność za błędy. Wydaje mi się, że to ona powinna sama poruszyć niebo i ziemię aby naprawić błąd. A tłumaczenie, że program jej nie podpowiedział jest dziecinne. Porządna księgowa nawet by tak nie mówiła. Mam nadzieję, że Ci się uda. Walka z ZUSem jest długa i nie wolno odpuścić jeśli ma się twarde dowody. Ja prowadziłam sprawę tacie prawie dwa lata i otarła się prawie o kasację bo myśleli, że odpuścimy. Nie poddaliśmy się i wygraliśmy sporo pieniędzy, które prawnie były nam dane. Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem. Ale ja w pierwszej kolejności pobiegłam po poradę do ZUS. Nie chciałam obciążać księgowej, z którą współpracujemy już parę lat. Doradzono mi nie zwalać na nikogo winy, podyktowano podanie, a ja zaufałam. Teraz wiem, że źle zrobiłam, ale chciałam być w porządku wobec każdego. Księgowa bierze na siebie winę, będzie zeznawać w sądzie więc jest szansa, że jakoś to się rozwiąże.

      Usuń
  8. Uwazam tak jak Ty. Jesli placisz regularnie skladki to zasilek Ci sie nalezy niewazne sa jakies terminy. Pisz do prezydenta.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem co myśleć i nie rozumiem za bardzo o co chodzi, jest chaos w poście i komentarzach
    Jednak moim zdaniem, z tego co zrozumiałam, bo pisałaś,że za kontakty z zusem odpowiedzialna jest księgowa to ona powinna ponieść karę, niestety, ale niedopuszczalne jest niedopilnowanie terminu (jeśli takowy jest), no i nie składa się wniosków itp na ostatnią chwilę
    Po częście wina też leży na tobie, bo nie zawierza się do końca swoim pracownikom, tylko trzeba też wszystko kontrolować aby potem nie było problemów jakie masz właśnie teraz
    powodzenia w rozwikłaniu sprawy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten jeden jedyny raz się zagapiłam i nie dopilnowałam, to fakt. Pluję sobie strasznie w brodę z tego powodu i pluję sobie w brodę, że od razu księgowej nie pociągnęłam do odpowiedzialności tylko chciałam sprawę wyjaśnić sama. W pierwszym podaniu, podyktowanym zresztą przez pracownika ZUS, wzięłam winę na siebie i to był błąd, bo skoro moja wina, to odpowiadam i ja. Teraz sprawa toczy się o udowodnienie, że jednak to nie ja jestem odpowiedzialna za opóźnienie, tylko pracownik, który był upoważniony do kontaktów z ZUS. Księgowa się przyznaje więc problemu być nie powinno, ale też na 100% pewna być nie mogę. Tak to w skrócie wygląda...

      Usuń
    2. człowiek uczy się na własnych błędach ;) na przyszłość będzesz wiedziała co robić

      Usuń