środa, 28 października 2015

Zosia i Filip 2015: 43/52, 44/52.

Co tu dużo gadać, jesień przyszła, trzeba się ubierać na cebulkę, każde wyjście z domu to przygoda. Zebrać wszystkie manatki, ubrać dzieci, ubrać siebie, wszystko załadować sobie na plecy, nie spocić się przy tym, wyjść bez ryków i awantur, to graniczy z cudem. Ale jak już się udaje, to cieszymy się z tego jak z cudu i korzystamy ile wlezie zanim znów wrócimy do domu i wszystko z siebie pościągamy. A w domu, jak to w domu, z dwójką bywa wesoło, tak wesoło, że czasem koło 21 padamy jak muchy.

43. tydzień...
... to trochę zwyczajnej załatwianiny, ale też troszkę wycieczek z dzieciakami. Odwieczny problem, jak ubrać niemowlaka, żeby go potem było łatwo rozebrać w sklepie, a potem ubrać, jak będziemy wychodzić. I jak to wszystko ogarnąć i nie zepsuć wyżej wymienionemu humoru. Zośka, jak widać, troszkę znudzona akrobacjami, ale piżamka dla Filipka została zakupiona.


A Fifi w końcu dorósł do doceniania uroków jesieni. Zbiera liście, kasztany, znosi do domu, cieszy się jak głupiutki. Trajgoli przy tym jak najęty. W domu czasem ciężko wcisnąć choć jedno swoje słowo, bo opowiada, opowiada i opowiada.

44. tydzień
...to super imieniny Filipka. Spodziewaliśmy się tylko dziadka, a przyszła i babcia (a miała pracować), zupełnie niezapowiedzianie pojawiła się moja ciocia z moją siostrą cioteczną (dobrze, że dzień wczesniej upiekłam sernik), wcześniej dzwoniła moja babcia i pierwszy raz rozmawiała z Fifim przez telefon, no i chrzestni zadzwonili czyli moja siostra i brat M. Jednej osoby zabrakło, ale tego się spodziewałam. Nie powiem, jest mi do dziś przykro, ale chyba powinnam już przywyknąć.


Pogoda była różna, więcej padało i wiało niż było ładnie, ale akurat w wyborczą niedziele zrobiła się piękna, złota jesień. Żal było nie skorzystać i nie przejść się spacerkiem z dzieciakami, a przy okazji spełnić obywatelski obowiązek. Fifi jak zwykle człapał swoim tempem, pozował do zdjęć i zbierał artefakty, ale jakoś nam się udało. A popołudniem działeczka. Nawet Zofia odpuściła na ten dzień atrakcje samochodowe. Nasze małe Słoneczko.

A jak u Was jesień? Cieszycie się z niej czy macie dość? Podobno jeszcze dwa tygodnie ma być tak pięknie, a potem? Potem to my jedziemy na Mazury i znając moje szczęście to będzie zimno i będzie lało...

2 komentarze:

  1. My niestety nie mamy kiedy spacerowac...kiedy przychodze z pracy juz robi się ciemno..może nadrobimy w weekend....Zosia jaka już duża...po niej widzę jak szybko czas ucieka....

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas niestety mało czasu na spacery ... szkoła... przedszkole ... zajęcia po lekcjach ... i za oknem już noc .... zostają weekendy o ile mama nie ma zajęć ... ehhh tęsknię za czasami kiedy byłam z dziećmi w domu :-)

    OdpowiedzUsuń