poniedziałek, 5 października 2015

Nasze miejsca: Kozłówka.

Wycieczki z dzieciakami zawsze są pełne wrażeń. Jeszcze nie zdarzyła się taka, która byłaby w 100% idealna. Zawsze któreś włączy syrenę, postanowi mieć inne plany, coś mu się nie spodoba, strzeli focha, a gdy o dziwo dzieciaki nic nie wywiną, to na pewno okaże się, że czegoś zapomnieliśmy, coś nie wypali, coś będzie zamknięte, albo zacznie padać. Na szczęście, co by się nie działo, z czasem złe wspomnienia się zacierają i pozostaje sielankowa wizja rodzicielstwa i atrakcji z nim związanych. Pozostają również piękne zdjęcia i piękne pamiątki, do których lubimy wracać.

Podobnie było z naszą ostatnią wycieczką, pamiętamy piękne słońce, uśmiechy na twarzach dzieciaków i piękne miejsce, do którego my osobiście mamy bardzo duży sentyment. W ostatnią sobotę wybraliśmy się z dziećmi do położonej 9 kilometrów od Lubartowa Kozłówki, gdzie, jak pewnie większość wie, znajduje się pałac i park rodziny Zamoyskich z wieloma atrakcjami. My skupiliśmy się na parku, ale do zobaczenia jest tam wiele więcej. Sam pałac, który my mieliśmy okazję już podziwiać oraz powozownia, w której znajduje się muzeum socrealizmu, a którego do tej pory nie udało nam się dotrzeć, ale na pewno to nadrobimy i kaplica pałacowa wzorowana na wersalskiej. 

My tym razem skupiliśmy się na spacerze, a jest gdzie spacerować, bo park jest cudowny. Pięknie utrzymany, zadbany, kolorowy, jednym słowem przyjemny. Spacerowanie z takim uparciuchem, jakim jest nasz Fifi, bywa ciężkie, ale my jesteśmy zadowoleni. Pogoda nam dopisała, świeciło piękne słońce, było ciepło, radośnie, Fifi ustawiał się na tle różnych obiektów i krzyczał: "zdjęcie", a ja mu zdjęcia robiłam. Zosia spokojnie siedziała w wózeczku i, jak prawdziwa księżniczka, dawała się obwozić po parku. Co będę się niepotrzebnie rozpisywała... patrzcie, podziwiajcie, planujcie czas i przybywajcie zobaczyć Kozłówkę.




A teraz troszkę nas...







Prawda, że było pięknie? Po powrocie troszkę odsapnęliśmy i mieliśmy się wybierać jeszcze na spacer po okolicy, ale Fifi zdecydował, że woli pobawić się swoimi zabawkami w domu więc spędziliśmy bardzo miłe i spokojne popołudnie w domu.

A jeśli chcecie wiedzieć dlaczego Kozłówka jest dla nas miejscem wyjątkowym, mała podpowiedź...





8 komentarzy:

  1. Nie dziwię się, że to miejsce darzysz sentymentem ....

    OdpowiedzUsuń
  2. Twojego meza to bym za uszy wytargala. Czy on jest z kosmosu? To ze chodzi do pracy nie oznacza ze nie moze Ci pomoc w domu czy przy dzieciach. Zostaw go kiedys samego z dwojka to zobaczy co to siedzenie w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, wierz mi, ja już sobie język wystrzępiłam na gadaniu mu nad uchem. Walnąć go w łepetynę mam ochotę prawie codziennie. Niektóre rzeczy wynosi się z domu i ciężko potem z nimi walczyć, ale ja próbuję.

      Usuń
    2. Masz racje, tak zostal wychowany. Moj to dokladnie taki sam egzemplarz ale udalo mi sie go wyprostowac. Tesciowa zawsze powtarza ze tesc nic przy dzieciach nie robil noi maz mial to zakodowane w glowie.

      Usuń
    3. Jak ja patrzę na rodzinę mojego męża, to i tak mam wrażenie, że mam szczęście... Mój teść nawet kanapki sobie zrobić nie potrafi, a jak się Filip urodził i usłyszał, że mąż go kąpie i przewija, to się w głowę pukał... Także sporo udało mi się osiągnąć i dalej nad nim pracuję;)

      Usuń
    4. Masz racje, tak zostal wychowany. Moja tesciowa zawsze mowi ze tesc przy dzieciach nic nie robil i maz mial to zakodowane w glowie. Chyba celowo go buntowala. Udalo mi sie go wyprostowac. Nie bylo latwo ale Ty tez dasz rade. Nie jest idealnie ale zagonilam go do roboty. Ile bylo klotni i awantur ale w koncu zrozumial. Wie ze jak zrobi wszystko co trzeba to wtedy oglada film albo mecz a ja sie nie czepiam. Inaczej truje mu glowe.
      Nie moge czytac ze Twoj maz kolejny dzien na silowni a to Ty powinnas miec jakas rozrywke i cos od zycia. Odreagowac od maluchow. Wyjsc do ludzi. Wyrzucic z siebie negatywne emocje na fitnesie. Tylko sil pewnie brak. Uwazam ze powinien Cie odciazyc w nocy, pozwolic zebys chor raz sie wyspala. A jak nie to tesciowa neich sprowadzi. Niech ona w dzien zajmuje sie dziecmi a Ty odsypiaj.
      Powodzenia jutro. Trzymam kciuki zeby wszystko sie udalo. A co braku ciuchow to ladnemu we wszystkim ladnie i tego sie trzymaj :)
      Buziaki

      Usuń
    5. Powiem tak: na siłownię dobrze, że łazi, mam trochę spokoju i ciszy. A ja sobie ostatnio wymyśliłam, że będę chodziła sama do kina. Jest sporo fajnych filmów, a we dwójkę ciężko się wyrwać, to pójdę sama;) Z teściową też bym się zbytnio nie rozpędzała, ona wiecznie zmęczona, myślałam, że mi pomoże, jak się urodziła Zosia, ale się przeliczyłam więc wolę już się na nic nie nastawiać. Ale fakt, z tymi nockami coś zrobić musimy, bo zaczynam siły tracić.
      A jutro powodzenie się przyda, ciuchy znalazłam tylko jeszcze odwaga by się przydała...
      Dziękuję i pozdrawiam;)

      Usuń