piątek, 13 marca 2015

Dlaczego nasza przychodnia nie jest na 5...?

Temat naszej przychodni przewija się tutaj przy okazji każdego szczepienia naszych dzieci. Ostatnim razem, gdy o tym pisałam wiele z Was napisało mi, że w Waszych przychodniach jest podobnie. A nawet gorzej, bo w sumie nasza zła nie jest, tylko ma ten jeden "drobny" mankament. 

A co co chodzi?

O to, że zawsze, ale to zawsze, mimo umawiania się na konkretną godzinę, musimy czekać. Staram się za każdym razem ustawiać tak nam dzień, żeby dziecko na szczepienie szło najedzone i wyspane, żeby nie było marudzenia, żeby było miło, przyjemnie i bez stresu, a przez to oczekiwanie wszystko bierze w łeb. Z Filipem było to samo i teraz z Zosią powtórka z rozrywki. Ile to razy słyszałam, że chyba dziecię ma zły dzień, bo marudzi, płacze, wkurza się. Nie, nie ma złego dnia, ale po godzinie w poczekalni jest głodne, zmęczone, śpiące. To niemowlak, ma swoje prawa. Zresztą ze starszym Fifim też jest to uciążliwe. Jak wysiedzieć z takim dzieckiem jak Fi godzinę w poczekalni 3x3 metra, gdzie nie ma nawet stoliczka z kredkami. A nawet gdyby był, to które dziecko tyle będzie zajmowało się jedną rzeczą. Nic dziwnego, że jak w końcu wchodzi do gabinetu, gdzie pełno szufladek, szafek i innych atrakcji, z miejsca chce im to wszystko po swojemu uporządkować. 

Ostatnio z Filipem rzadziej chodzi się na szczepienia, a gdy coś się dzieje, to mamy inną panią doktor, która przyjmuje prywatnie. Z całą sympatią dla pani doktor z przychodni, ale potrzebujemy kogoś, kto w razie potrzeby zadba o nasze dziecko, a pani doktor już na pierwszej wizycie zastrzegła, że ona numeru telefonu nie podaje, że nie prowadzi wizyt domowych i, że gdyby coś, to mamy od razu kierować się na izbę przyjęć szpitala dziecięcego. Ale urodziła się Zosia i męka szczepień w pierwszym roku życia zaczyna się od nowa. A tym samym te opóźnienia, które są jeszcze bardziej irytujące, gdy staję na głowie, żeby być na czas. 

No i wczoraj nerwy mi puściły. A na moją skargę usłyszałam, że w prywatnych gabinetach to mogę się skarżyć, bo jak płacę, to mogę wymagać, a u nich zawsze są spóźnienia i powinnam się przyzwyczaić. Po pierwsze, skoro zawsze są spóźnienia, to chyba trzeba by było coś z tym zrobić. Po drugie, to chyba tutaj też płacę, prawda? Jestem ubezpieczona, co miesiąc płacę składki do ZUS'u? Na co to idzie? Przypadkiem nie na utrzymanie takich przybytków, jak nasza przychodnia? Pominę już fakt, że akurat wczoraj szczepiliśmy na rotawirusy, a to szczepienie, jak wiecie bezpłatne nie jest, ale nawet te obowiązkowe, gdy chcemy uniknąć kłucia x razy, do tanich nie należą. Pominę też fakt, że gdy tylko mogę, korzystam z prywatnej opieki medycznej, ale w tym wypadku innej możliwości nie mam. Mogę co najwyżej szukać innej przychodni i mieć nadzieję, że tam będzie lepiej. No, ale nie mam też pewności czy nie będzie gorzej, bo tutaj tylko do tych spóźnień mogę się przyczepić. Mam wrażenia, że w takich przychodniach nadal gdzieś ukrywają się dawne czasy. Może jestem idealistką albo nie znam życia, ale chyba można inaczej. Jak to jest możliwe, że tak miłe panie, i lekarki, i pielęgniarki, i położne, podchodzą do pacjenta w tej kwestii tak lekceważąco. Przecież rodzice niejednokrotnie nie mają całego dnia na siedzenie w poczekalniach. Jestem w stanie zrozumieć kolejki na "dzieciach chorych", tutaj są okresy, gdy jest ogrom zachorowań, trzeba to jakoś ogarnąć, choć też pewnie dałoby się lepiej pzrzy odrobinie zaangażowania, ale na szczepieniach, gdzie umawiamy się z wyprzedzeniem, na konkretną godzinę. Nie jestem w stanie tego pojąć. I tak dopasowujemy się, jak możemy, ale mamy dwójkę dzieci, mamy swoje sprawy, plany, umawiamy się na godzinę, zakładamy ile nam to może zająć. Wiadomo, czasem może coś się zdarzyć, ale zawsze, bez wyjątku...?

Byłabym skłonna wystawić naszej przychodni najlepszą ocenę. Mała, kameralna, blisko domu. Położne i pielęgniarki miłe, chętne do pomocy. Pani doktor z super podejściem do dzieci, słuchająca rodziców, nie narzucająca swojego zdania. Ale te spóźnienia... Może faktycznie przesadzam i mam za duże wymagania, może powinnam się przyzwyczaić i zacząć przychodzić pół godziny później? Ale ja tak nie potrafię. A poza tym, pewnie wtedy wszystko poszłoby zgodnie z planem.


A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Przesadzam, jestem przewrażliwiona, powinnam zacisnąć zęby i się nie odzywać? Czy może mam rację i trzeba na takie szczegóły zwracać uwagę, żeby było lepiej?

9 komentarzy:

  1. Wiesz ja też to przerabiałam ale wtedy męża wysyłałam i on robił z tym porządek w końcu to jego przychodnia od najmłodszych lat. Teraz jak widzą, że idziemy to wolą być parę minut wcześniej bo i tak ją zawsze jestem, w końcu jak chodzimy to hurtem ;)
    A chłopcy mają tyle pytań do pielęgniarek, że zawsze znajdują migiem robotę, tylko jestem ciekawa czemu nigdy telefonu nie odbierają od razu trzeba dzwonić po setki razy...

    OdpowiedzUsuń
  2. W temacie punktualności mam hopsia i nie lubię gdy ktoś podchodzi do niego lekceważąco. Jeśli to taki problem pilnować godzin to może trzeba zrezygnować z takich zapisów?
    W naszej przychodni też się zdarzają opóźnienia ale nigdy tak długie i na prawdę sporadycznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może jednak warto zmienić przychodnię. Sama jeżdżę z moimi dziećmi do szczepienia do przychodni w której pracuje moja mama, bo do miejscowej w naszym mieście nie mam nerwów. Próbowałam kilka razy jak synek był mały, ale nawet nie udało mi się tam zarejestrować.
    Moja mama pracuje w przychodni na wsi i jedynym minusem jest to, że muszę tam jechać kilkanaście kilometrów żeby zaszczepić dziecko. Poza tym standard jest taki sam (a może nawet wyższy), kolejek nie ma, nie trzeba robić podchodów żeby się zarejestrować dzień wcześniej na wizytę. Nie jest to tylko moje zdanie, ale również innych pacjentów, którzy też wolą przyjeżdżać do lekarza na wieś niż użerać się w przychodni na miejscu. Niestety zauważyłam, że większość rodziców woli robić dziwne podchody, brać urlop na wizytę u lekarza i dać sobą poniewierać niż przepisać się do innego lekarza.
    Pozdrawiam i życzę cierpliwości albo zmiany przychodni;)

    OdpowiedzUsuń
  4. To chyba normalne u lekarza. U nas nie ma ustalonych godzin i ostatnio trafiliśmy na mega kolejkę. Jak doszło do szczepienia to mały już przed tak się darł że nie można było go uspokoić. Ja uważam, że powinny być wyznaczane godziny ale pomimo tego i tak są kolejki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja przychodnia ma więcej minusów niż plusów- zarejestrowanie chorego dziecka przez telefon graniczy z cudem. Ale nie to jest najgorsze- najgorsze jest to,że dzieci zdrowe są przyjmowane zaraz obok rejestracji, do której przychodzą chore dzieci i chorzy dorośli! Ta sama poczekalnia dla chorych i zdrowych;/ masakra

    OdpowiedzUsuń
  6. Polecam przychodnie Zagiel Med na Onyksowej.Bez kolejek opoznien itp.Zawsze wchodze o tej godz co jestem umowiona no moze max 10 min spoznienia sporadycznie.Rejestruje sie w dzien wizyty.Polecam dr Jaworska super babka

    OdpowiedzUsuń
  7. No w mojej przychodni jest tak sobie... Późnienia czasem są, myślę że wynika to ze zbyt gęstego zapisu pacjentów, bo czasem dziecka choćby do szczepienia nie da się zbadać w ciągu 10min. Organizacja ogólnego funkcjonowania przychodni powiedzmy że ok, pielęgniarki też... Ale za to lekarki od dzieci tragiczne :/ Dla nich zawsze dziecko jest zdrowe, nawet z gilami do pasa i gorączką 39*, a matki to panikary ;) Jak widzę że mojej Steff dzieje się coś groźniejszego to idę prywatnie, na zdrowiu dziecka nie oszczędzam, na spokojności mojego sumienia też... Lekarz lekarzowi nie równy, niestety przychodnie też :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tam naszą przychodnię olałam już dawno, bo takiej lipy jak tam to ciężko szukać. Niestety szczepimy tam Mańkę. Dosłownie 5 minut po tym jak zaszczepiliśmy ją tam pierwszy raz to zadzwnoili do nas z naszej prywatnej przychodni, że właśnie szczepienia wprowadzili. Trudno. Jednak te spóźnienia irytują mnie do granic możliwośći. Po co sa te zapisy na godziny, skoro nikt się tego nie trzyma? Małemu dziecku nie wytłumaczysz, ze ma siedziec spokojnie i czekać na swoją kolej. Starzy to starzy- bierzesz książkę i siedzisz, ale dziecko to inna bajka. Chociaż kącik zabaw by się przydał, a nie zawsze o to zadbają...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też zawsze się wkurzam...mogą być opóźnienia 5 min, alenie czasem 40min.
    wrrrr...

    OdpowiedzUsuń