Ostatni tydzień upłynął nam w większości pod znakiem choróbska Filipowego. Niby nic poważnego, ale gorączka pojawiała się i znikała cały czas, a gile koloru zgniło zielonego nie napawały optymizmem. Pierwszy raz na poważnie używałam Fridy. Na szczęście po pierwszych zapasach na śmierć i życie, Fi pogodził się z losem i sam grzecznie dawał sobie smarki odciągać. Płakał przy tym owszem, ale stał dzielnie.
Siedziało jednak w domu dziecko i czepiało się wszystkiego a w szczególności telefonu i tabletu. Spodobało mu się robienie zdjęć dlatego teraz mam masę Filipkowych selfie. I tutaj właśnie takie, pierwsze na blogu, zdjęcie wykonane przez Filipa Filipowi;)
Zosinka też troszeczkę ucierpiała na tym wszystkim, bo skoro Fi zostawał w domu, ja automatycznie miałam dla niej mniej czasu, a popołudniami panowała u nas dość nerwowa atmosfera, co na pewno odbijało się na jej samopoczuciu. Zaczęła mieć kłopoty z zasypianiem, marudziła, budziła się w nocy. Ale teraz mam nadzieję, że wszystko wróci do normy i znów zapanuje spokój.
A oto moja malutka księżniczka:
Jak ja Co zazdroszczę tej dwujeczki! Gabriel pewnie jeszcze długo nie doczeka się Rodzeństwa... Ech.
OdpowiedzUsuńA selfie pierwsza klasa:-D
Słodziaki ;p
OdpowiedzUsuńAle oni podobni do siebie z każdym dniem :)
OdpowiedzUsuńCudne dzieciaki :)
OdpowiedzUsuń