wtorek, 31 marca 2015

Trzy miesiące Zosi...

Trzy miesiące, tyle skończyła nasza Księżniczka w niedzielę. Pamiętam, jak Fi tyle kończył. Było ciepło, siedzieliśmy pod drzewkiem u teściów, robiliśmy zdjęcia. A teraz byliśmy sami. Pogoda podła więc siedzieliśmy w domu i się nudziliśmy, ale było fajnie, bo razem i w dobrych humorach.

Zosia rośnie, jak na drożdżach. Powoli rozmiar 62 zastępuje 68. Mimo tego, że jest tłuściutka i pucułkowata, to jest też niesamowicie proporcjonalna. Ciemne włoski, szare oczka, uśmiech na buzi. Moja córeczka jest tak słodka, że można ją zjadać i zjadać codziennie od nowa. Jestem nieustannie zakochana.

I choć ostatnio Zosia szybko się denerwuje i irytuje, to na ogół jest uśmiechnięta, gadająca wręcz śpiewająca. Marudzi troszkę przy jedzeniu, odwraca się od biustu, wybiera, z której strony teraz będzie jadła, czasem wcale nie chce i zasypia, żeby obudzić się po 30 minutach i żądać znów i znów. W nocy się budzi i od tej pobudki szaleje, przysypia, wierci się, zasypia i tak wciąż i wciąż do rana. Mam nadzieję, że to chwilowe, że skończy się wraz z przemijającym katarem, który nęka ostatnio wszystkich, ale Zosi zdecydowanie przeszkadza najbardziej. Mam nadzieję, że wrócą przespane noce.

Ale nadal, nie mogę narzekać, bo mimo chwilowych niedogodności, Zosia jest dzieckiem pogodnym, spokojnym, trochę się nudzącym, ale też zajmującym się sobą troszkę. Uwielbia wiszenie Mamuśki nad jej głową, robienie min i wygadywanie głupot. Coraz bardziej zwraca uwagę na brata, uśmiecha się do niego, widzi go już z daleka i nawołuje go, gdy nie zwraca na nią uwagi. Uwielbia oglądać świat, wysoko podnosi głowę, gdy jest noszona po mieszkaniu, wygląda przez okna, podziwia migające światełka. Jest wesoła, śmieje się w głos i zaraz dostaje czkawki. Gdy śpi, wierci się strasznie, szuka sobie najlepszej pozycji, wędruje po łóżeczku, a buźką cmokta i cmokta, ale smoczka nadal nie chce. Jest bobasem, jak z reklamy choć czasem potrafi nieźle dać do pieca.


Co ja będę dużo pisać. Zachwycam się nią nieustannie, mam wrażenie, że już teraz jesteśmy przyjaciółkami, potrafimy porozumiewać się spojrzeniem, uśmiechem, wyrazem twarzy. Nie mogę się doczekać się prawdziwej wiosny, mam ochotę spacerować, pokazywać jej świat i pokazywać ją światu. Na razie troszkę się denerwuje, gdy jeździ w wózku, ale wszystko idzie ku dobremu.
Z jednej strony, nie mogę się doczekać kolejnych zmian, etapów, umiejętności, a z drugiej, tak bardzo chciałabym zatrzymać czas, zachować ją na zawsze taką, jak jest teraz, mojego dzidziusia. To tyczy się obydwojga moich dzieci... czasem nie chcę by dorastały...
I będę to pisała do znudzenia... Kocham moje dzieci najbardziej na świecie..., ale to chyba oczywiste.

10 komentarzy:

  1. Słodzinka rośnie...niedługo będziesz się zachwycać jak doskonale radzi sobie z facetami w domu, jak owineła sobie tatę i brata wokół paluszka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna kruszynka ;) Zapraszam do mnie: http://malenaaa9192.blogspot.com/ dopiero zaczynam przygodę z blogiem

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ten czas zapiernicza... A dopiero co widziałam Cię na zdjęciach z brzuszkiem ;) Maleństwo musi trochę mamie podokuczać, coby matula lepiej pamiętała psoty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zosinka w porównaniu ze zbuntowanym dwulatkiem to pikuś;) I pomyśleć, że ona też będzie kiedyś miała dwa lata... już się boję;)

      Usuń
  4. Ja też pamiętam jak mój synek miał 3 miesiące, ale córci jakoś nie mogę sobie przypomnieć. Wszystko zlewa mi się w jedną całość, choć było to zaledwie rok temu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie bardzo pamiętam, jak to było, gdy Fi miał 3 miesiące, ale pamiętam dokładnie dzień, jak kończył 3 miesiące;) Zobaczymy, jak będzie z Zosią;)

      Usuń
  5. Słodka Zosinka...Moja za swoim bratem świata nie widzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też już się zaczyna wodzenie wzrokiem za Filipem. Uśmiecha się do niego, jak do nikogo;)

      Usuń